czwartek, 12 czerwca 2014

4. Robimy papier czerpany.

Można? Można!

Tematem pokazów z papiernictwa zainteresowaliśmy się stosunkowo dawno, bo ponad rok temu. Nie można powiedzieć, że pomysł dojrzewał przez te dwanaście miesięcy - z braku środków i czasu bardziej zgodnym z prawdą byłoby stwierdzenie, że leżał raczej odłogiem. Aż do ostatniego miesiąca. : )

Bazując na mętnym wspomnieniu z muzeum papiernictwa, które odwiedziłem w głębokim dzieciństwie, i na wiadomościach z polskiego internetu, postanowiłem stworzyć swoje pierwsze sito oraz podjąć się próby wyczerpania kilku arkuszy papieru. Na pierwszy ogień poszły informacje ze stron:



Na swoją obronę dodam tu, że miał to być na razie tylko i wyłącznie pełen entuzjazmu eksperyment, stąd - delikatnie mówiąc - bardzo powierzchowna kwerenda źródeł i improwizowane materiały. Mając na względzie ewentualne późniejsze wykorzystanie sita do pokazów, postanowiłem użyć przy nim materiałów podobnych do tych, jakie znano w XVIII i XIX wieku.  Po krótkim mocowaniu się z siatką z ocynkowanego metalu i po przybiciu jej do sosnowej ramki marki ikea powstało takie coś:


Na którym postanowiłem zresztą zamontować znak wodny, zrobiony ze złomu mosiężnego, który walał mi się po szufladzie. Efekt może nie był piorunujący, ale przy moim antytalencie do estetycznych i dokładnych prac manualnych - co najmniej zadowalający.


No i dobrze, a co z pulpą? Na potrzeby eksperymentu użyłem papieru, na którym próbowałem swego czasu drukować książkę Grahama Clarka pt.: Prehistoric Europe. The Economic Basis. Pdf był uszkodzony i zostałem z gigantyczną ryzą prawie niezadrukowanych kartek. Zmajstrowałem najbardziej prostą masę, totalnie bez żadnych dodatków - pocięty drobno papier zalany wrzątkiem, odstawiony na 24h, a w końcu rozdrobniony kuchennym blenderem. Masa miała kolor białawy, z niebieskawym poblaskiem. Papier wyszedł mniej-więcej biały.


Na wspólne czerpanie papieru z przygotowanej już pulpy zaprosiłem Olę. Doskonałym napojem do tego typu przedsięwzięć, szczególnie, gdy odbywają się na poddaszu w upalne letnie dni, jest schłodzony przecier truskawkowo-miętowy. Zrobiliśmy go z 0.5 kg umytych truskawek, krzaka mięty i soku z połowy cytryny. Dekadenci mogą dodać do tego jeszcze ginu, jałowcowy smak powinien ładnie to wzbogacić. My nie użyliśmy, ale i tak przystałem na pomysł Oli, by robić mi kompromitujące zdjęcia. Zdjęcia będą półnagie, więc w trosce o tych niepełnoletnich lub wrażliwych czytelników, jakich na pewno kiedyś będziemy mieć, użyję tych odpowiednio wykadrowanych. : (

Pulpa po nabraniu na sito wygląda mniej więcej tak, jak na zdjęciu pod spodem. Ta jest już wstępnie odciśnięta na moich starych bieda-spodniach z przełomu XVIII i XIX wieku.

Proces odciskania nadmiaru wody, która wsiąka w tkaninę. Doskonale nadają się do tego grube, naturalne tkaniny o widocznym splocie. Splot, prócz świetnego przyjmowania wody, zostawia też miodny ślad na papierze.




Generalnie, od pewnego momentu, gdy stosunek masy papierowej do ilości wody w "kadzi" zrobi się niebezpiecznie niski, pozyskiwany papier robi się cienki i trudno było odczepić go od sita za pomocą metody "uderz sitem o deskę przykrytą lnem".



I pierwsza, wysuszona już karta, owoc naszego eksperymentu. Mało spałem, więc musiałem pomylić się w dacie. Dzisiaj oczywiście jest 12.




No dobrze, ale co to ma wspólnego z odtwórstwem? Chwilowo nic, na tym poziomie można przeprowadzić warsztaty dla dzieciaków podparte krótką pogadanką o historii czerpania papieru. Rekonstrukcja zacznie się przy drugim podejściu, bowiem po odprowadzeniu Oli do domu, siadłem nad rzetelniejszą kwerendą. Możliwości są tu nad wyraz duże i nęcące, wszak o pozyskiwaniu papieru pisał sam Diderot z D'Alembert, wielcy encyklopedyści francuscy. 
W ramach smaczku rycina z ich Encyklopedii pisanej w latach 1751-1765, przedstawiająca napędzany siła wiatru holenderski wynalazek służący do rozdrabniania pulpy z pociętych tekstyliów, który zastąpił swojego poprzednika - rodzaj wymagającego dużej siły wody ogromnego młoto-cepa.




W kolejnym odcinku należy się spodziewać wyników przebieżki po angielskich stronach związanych z czerpaniem papieru, linki do dwóch prac naukowych i kilku fachowych tutoriali, epokowe ryciny, współczesne zdjęcia zabytków i ogółem mleko i miód, jak mawiała Żubrowa. Na pohybel kiszącym źródła!


1 komentarz:

  1. Dzięki za przekierowanie na mój kursik. Po wielu próbach i kombinacjach moje sito nie jest przymocowane do ramy na stałe, jest wygodniej zdejmować papier z sita.

    OdpowiedzUsuń